Geoblog.pl    alkamid    Podróże    Jugosławia    Rafting na Tarze
Zwiń mapę
2012
01
maj

Rafting na Tarze

 
Czarnogóra
Czarnogóra, Tara
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 230 km
 
Wczoraj nasi Słoweńcy byli chętni na rafting, poszliśmy więc do Kiera, który oczywiście wiedział jak i gdzie załatwić - powiedział nam tylko, żebyśmy dziś o 9:30 stawili się przed domkiem.

Ponieważ zaczęło nam się już udzielać czarnogórskie poczucie czasu, zebraliśmy się nieco później. Czekał na nas bus, który potem jeszcze zebrał dwie Francuzki z centrum Zabljaka, a następnie zawiózł nas do odległego o 20km, wspomnianego już mostu na Tarze. Zaraz przy moście znajduje się baza raftingowa. Dostaliśmy po kieliszku śliwowicy, piance (niestety, zalatującej trochę poprzednimi użytkownikami), kasku, obuwiu i kamizelce ratunkowej. Tym razem bus podwiózł nas kilka kilometrów w górę rzeki, do punktu startowego. Pomogliśmy podpompować pontony, szef wycieczki zapytał trzy razy, czy na pewno nie mamy jakichkolwiek problemów z organizmem, więc pod żadnym pozorem nie należy tego ukrywać.

W jednym pontonie było nas dziewięcioro plus instruktor, który na początku nauczył nas prostych komend: left, right, everybody, oraz contra - czyli wiosłowanie do tyłu. Trasa spływu miała 12km. Początkowo nie było na rzece żadnych przeszkód, więc mieliśmy chwilę na oswojenie się z wiosłami. Potem dobiliśmy na krótko do brzegu, by obejrzeć imponujący potok wypływający... spod śniegu i ziemi. To podobno cecha charakterystyczna krasowych terenów.

Popłynęliśmy dalej i wreszcie zaczęły się atrakcje: ogromne głazy na środku nurtu zmuszały nas do wiosłowania, a fale wlewały się do pontonu. W końcu poczuliśmy, dlaczego stopy trzeba wkładać w uchwyty - bez nich najpewniej byśmy powpadali do Tary. Po chwili zza zakrętu wyłonił się most, robiąc jeszcze bardziej imponujące wrażenie niż z góry - tym razem mogliśmy go podziwiać przez dobre 5-7 minut z różnych perspektyw.

Za mostem zaczęło się moim zdaniem najlepsze - instruktor pozwalał nam wskakiwać do rzeki. Ponieważ mieliśmy na sobie pianki i porządne kamizelki, utrzymanie się w wodzie nie było żadnym problemem, dużo trudniej było jednak wykonywać jakiekolwiek manewry - nie sposób było skręcić w lewo, jeśli rzeka akurat zakręcała w prawo. Instruktor cały czas miał mnie na oku i uważał, żebym nie popłynął na jakieś skały, pytał też czy mi nie za zimno - a woda rzeczywiście była lodowata. Popływałem może z pięć minut, aż reszta załogi wciągnęła mnie z powrotem na pokład. Szkoda, że nie wszyscy mogli wskoczyć do wody (za mało czasu), bo przeżycie było niezapomniane.

Dobiliśmy do brzegu, szefowie dali nam klika minut na przebranie i wysuszenie się, a następnie zawieźli nas na obiad do pobliskiej restauracji z pięknym widokiem na most i kanion. Do wyboru był pstrąg lub ich kiełbaski, podobne do tych, które Kiero serwował wczoraj.

Miny wszystkim nieco zrzedły, gdy przyszło do płacenia, bo chyba wszyscy spodziewali się ceny nieco niższej, a zapłaciliśmy 45 euro za osobę. Nie była to suma kosmiczna, ale jak za godzinny spływ i lunch to trochę za dużo. Nie zapytaliśmy wcześniej, więc wszelkie pretensje mogliśmy mieć tylko do siebie, zresztą z tego co się dowiedzieliśmy przed wyjazdem, najtańszy rafting można było załatwić za około 20 euro, a nasza cena nie była wcale najwyższa, więc po chwilowym zawodzie humory wróciły do pozytywnej normy. I tak mieliśmy szczęście, bo ze względu na wysoki poziom wody sezon otwarto dopiero kilka dni wcześniej.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
alkamid
Adam K
zwiedził 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 30 wpisów30 8 komentarzy8 79 zdjęć79 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
28.04.2012 - 01.05.2012
 
 
01.07.2010 - 06.07.2010
 
 
17.07.2009 - 30.07.2009